Historia rodu Phantomhive

Muzyczka, długa, bo i cenzja długa. Swego czasu, słuchałam jej, gdy czytałam mangę i teraz kojarzy mi się z Black Butler, chociaż grana ona była w innym anime.

https://www.youtube.com/watch?v=Wl_P_dG6g1o

Uwaga! Uwaga! Zamierzam tu opisać WSZYSTKO związane z anime Kuroshitsuji, a więc trzy sezony i dwa filmy. Jeżeli chodzi o dwa pierwsze sezony to będą to wielkie spojlery, więc nie proponuję lektury komuś, kto nie oglądał, przy reszcie postaram się powstrzymać. Mangę też chciałam tu opisać, ale zmieniłam zdanie, bo po większym przemyśleniu, to tak naprawdę zupełnie inna historia.



Nudne sprawy

Po pierwsze mimo, że z mangą jestem na bieżąco, to anime oglądałam bardzo dawno temu. Swoją drogą to było moje pierwsze "głupkowate" anime, wiecie, z chmurkami, łezkami i okrzykami "eeeee?!". W związku z tym czegoś tam mogę nie pamiętać i wielce prawdopodobne jest , że coś popiep**ę. Zacznijmy od tego, że wszystkie Kamerdynery (hehe polski język, piękny język) zostały wyprodukowane przez studio A1 Pictures, co jest oczywiście dobrą wiadomością. Studio to, chyba jedno z bardziej rozpoznawalnych, ma na koncie m.in.: SAO (o zgrozo!), Nanatsu no Taizai, Fairy Tail, czy Ao no Exorcist. Wybaczcie, że tak od tylca, ale wspomnę tu o seiyuu, bo w każdej serii są tacy sami (oczywiście jeżeli chodzi o głównych i główniejszych bohaterów). No więc tutaj nie mogę sobie ponarzekać, bo odwalili naprawdę niezłą robotę. Na czele stoi Junichi Suwabe (jeden z moich ulubionych by the way), który ze swoim głębokim głosem, na pozór w ogóle nie pasującym do szalonego Undertakera, zdziałał cuda. Myślę, że jak będę babuleńką  z zaangażowaniem dwudziestolatki szukającą swoich okularów, to nadal będę pamiętać śmiech naszego Grabarza. Ponadto Sebastian nie mógł trafić lepiej! Daisuke Ono stworzył na pozór słodki głosik pasujący do uroczego lokaja, lecz gdy go słyszymy, to w głębi naszego ciałka robi się nam bardzo chłodno. Na trzecim miejscu stoi Jun Fukuyama. Tu nie trzeba za dużo pisać, bo on zawsze jest dobry, ale Grell-trans wyszedł mu jak nigdy, najlepiej o tym może zaświadczyć fakt, że mimo, że czuję zwykle duży dyskomfort oglądając tego tym głupkowate postaci, to jego "Seba-chan" wywołuje uśmiech na mojej twarzyczce. Dobra, reszta też jest spoko, zarówno Maaya Sakamoto jako Ciel, czy Takahiro Sakurai jako Claude. Więcej nie ma co pisać o sprawach technicznych , bo mamy prawie do każdej odsłony inny skład twórców.


Upadek rodziny Phantomhive (spojlery)

Tak, to jest akapit do pierwszego sezonu. Mamy 2008 i widzimy "Ekranizacja komiksu Yany Toboso". No i super, w końcu lubimy Yanę, a już na pewno jej rysunek. Czekamy, patrzymy i.... "co to się odje**ło? Ogólnie trzon oryginalnej historii jest zachowany. Mamy tutaj młodego błękitnookiego (pewnie dlatego Ciel się nazywa hehe) hrabię, który w wyniku niespodziewanych i niezbyt sympatycznych okoliczności zawiązuje kontrakt z demonem, który ma być jego kamerdynerem, ma go chronić itp itd, aż ten zemści się na tych, co byli bardzo nie dobrzy dla jego rodzinki. Mieszka sobie w pięknej posiadłości, ma najbardziej wkur**ająco narzeczoną XIX-wiecznego świata (a, bo nie wspomniałam, że cała historia rozgrywa się w Anglii u schyłku XIX wieku), kilku niezwykłych służących (w końcu to anime) i w sumie nic się nie dzieje. No to żeby było, co oglądać to nasz Bacchan jest (mimo swoich 12 czy tam 13 lat) tzw. "Queen's Watchdog" (nie wiem jak to po polskiemu, bo po angielskiemu oglądałam), no i wykonuje dla Królowej Victorii różne delikatne sprawy. Oczywiście pomaga mu w tym jego niezwyciężony "one hell of a butler". Od razu zdradzę, że jestem wielką fanką mangi i mimo kilku niedociągnięć i idiotyzmów to z wielką pasją studiuję dalsze losy rodu Phantomhive dlatego też, gdyby twórcy postanowili jechać po prostym torze wzdłuż fabuły historii Toboso robiąc przystanki na poszczególnych liniach fabuły, obyło by się bez bólu i zgrzytania zębów. Niestety myślę, że twórcy anime musieli wcześniej przyćpać jakieś z niewiadomego źródła grzybki, mieć bardzo nieprzyjemną fazę i stworzyć... TO:



Na tym gifie przedstawione są dwie TRAGEDIE. Postać Diabolicznego Psa (nie wiem, czy tak się nazywa to coś) wywołuje we mnie gorsze odczucia niż oglądanie rzygającego Bonusa BGC, natomiast ten anioło-cycasto-pochwowa-mieczowa-służąca jest mniej więcej tak potrzebna jak podręcznik "Crafting with cat hair". Szczerze nie pamiętam, czy ten chłop-anioł to ta sama osoba, co ta cycasta anielica, ale coś mi się kojarzy (o zgrozo!), że tak. Poza tym, nie jestem pewna czy mi się to śniło, czy widziałam to naprawdę (chyba jednak naprawdę, bo coś tak chorego raczej by mi się nie śniło, no chyba, że w charakterze koszmaru), ale ta cycasta pochwa (bo z gardła wyjmuje sobie miecz, więc w sumie jest... pochwą) ruch**a się z naszym Pluto. Tak, właśnie tak, z psem. Dobra, nie bardzo pamiętam reszty idiotyzmów, ale (o zgrozo!) pamiętam nieco końcówkę. Wszystko było tam tak poj**ane, że rucha**e się z psem staje się codziennością. Królowa Victoria była mumią? Zombie? Nikt tego nie wie, na szczęście umarła. Ten zboczony anioł chyba miał coś wspólnego z tragedią rodziny Phantomhive (i królowa chyba też?), bo Sebastian na końcu chce zjeść duszę Ciela... WTF? W ogóle ktoś ogarnął czemu? Jak? Kiedy w ogóle to się wydarzyło? Jakieś walki, akcje z pamiętnikami... Nie chce tego pamiętać. Jedyny plus tej historii jest taki, że ten śliniący się świntuch (tak, mam na myśli psa) został zabity! Haha, jak to piszę to mi się przypomniało, że to on spalił Londyn, bo... uwaga... zionął ogniem :P 


Dobra, chwilkę o szczegółach. Nie pamiętam dokładnie muzyki, ale była chyba wporzo i o dziwo! mimo, że pierwszy opening jest taki jak ZAWSZE, to całkiem wpada w ucho. Graficznie jest to nieźle rozwiązane. Na twarze patrzy się przyjemnie, stroje też niczego sobie. Niestety nie przypominam sobie jak tam było z tłami, ale załóżmy, że w miarę. Reszty nie pamiętam i chwała za to! 

Historia rodziny Phantomhive zaczęła się raczej niezbyt kolorowo. Czy zdołają podnieść się z upadku? Zobaczymy.

Ocena: słabe 5/10

(Nie)prawdziwa historia rodu Phantomhive (spojlery)


2010 rok, zaczynamy 2 sezon. Czemu jest to historia nieprawdziwa? A no, bo tutaj twórcy nawet nie udawali, ze próbują trzymać się oryginalnej historii, cały sezon jest fillerem. Pytanie brzmi, czy wyszło im to na dobre? I tak i nie. Po pierwsze jest to na pewno lepsze niż 1 sezon, gdzie twórcy paradoksalnie trzymali się mangi, co prawda tylko jednym paluszkiem, ale zawsze. A dlaczego nie wyszło im to na dobre? Bo seria i tak nie prezentuje się kolorowo.

Mamy tego samego reżysera co w jedynce (Ogura Hirofumi), tą samą scenarzystkę (Yoshimura Ai) i kilka innych osób, jak choćby większość animatorów. Dlatego, ogólnie nie wiele zmieniło się w porównaniu z 2008 rokiem. Może krótko o tym, o co w ogóle chodzi. Mamy tu trzon historii w postaci Ciela, Sebastiana i kilku drugoplanowych postaci, ale na scenę wchodzi nam zupełnie nowy duet, a mianowicie wkur**ający złotowłosy gówniarz - Alois Trancy i jego demon-przydupas - Claude Faustus. O dziwo, ta historia jest nawet spoko. Mamy tu kontrast dwóch kontraktów pomiędzy zamożnymi smarkaczami a czarnymi lokajami. Nasza nowa chudzina, która zostało opisana przez mojego młodszego brata, jako "słodka dziewczynka", nawet się spisuje. Tworzy na pozór szaloną, bezwzględna postać, która wydaje by się, mogłaby stawić czoła Cielowi w wygrywaniu tytułu wredziocha roku, ale nie, bo tak naprawdę jest płaczliwym, naiwnym i szukającym atencji szczylem. Faustus spisuje się lepiej, bo naprawdę jest demonicznym demonem, co nieźle buduje jego relacje z Sebastianem, skoro on też jest skur**synem spod ciemnej gwiazdy. Ale jak to zwykle bywa diabeł (hehe) tkwi w szczegółach.

Trzon historii daje radę, ale już poszczególne sceny niekoniecznie. Te trans-przebieranki i walki Ciel vs Alois i między naszymi żmijo-ocznymi służącymi są jak zwykle PRZEanime i po prostu nudne. Po kolejnej konfrontacji na zastawę stołową zaczynamy się zastanawiać, co włożyć na wieczorne spotkanie piwowarskie ze znajomkami. Mimo, że twórcy starają się przedstawić nam coś mrocznego, to wychodzi z tego raczej "Gęsia skórka" emitowana swego czasu na Cartoon Network. A teraz uwaga najlepsze.... Co tam ku**a robi ta pochwowa anielica? Czy oni nie mieli naprawdę kogo tam narysować? Ciekawszy już byłby kapitan Tsubasa. A jakby ktoś mimo wszytko nadal chciał sobie popatrzeć na jej ogromne cyce, to ma szansę, gdyż przy ich akompaniamencie wyjmuje sobie z ryja jakieś diabelskie miecze... LOL. Tu już chyba nie wymaga komentarza. Ostatnie o czym wspomnę to końcówka. Mimo, że jestem oczywiście fanką wersji, że nasz cat lover na końcu z wielką lubością pożre duszę hrabiego liliputa, to twórcy mieli inny pomysł. I ja nawet nie mówię, że jest on jakiś tragiczny, ale... W ogóle jak to się stało? Dlaczego? Czy coś w ogóle jest tam wytłumaczone? Czy ten ich kontrakt zawierał jakiś paragraf drobnym druczkiem informujący, że kolacja może uciec z talerza i zaopatrzyć się w nieśmiertelność? A już najlepsze, uwaga, jest to, że nasz zimny czarnowłosy postanowił... tak! zostać sługą-lokajem do końca swego niekończącego się życia. A czemu? A, bo tak i ch*j. 

Nie będę się już rozwodzić nad muzyką, tłami itp., bo wszystko było podobne do pierwszego sezonu. Podsumowując ta odsłona historii była lepsza, ale na pewno nie zasługuje na czułego buziaczka w czółko.

Ocena: słabe 6/10

Hrabia powraca do łask? (od tej pory brak spojlerów)

Musicie mi wybaczyć, ale 3 sezon anime, zamierzam opisać później, a teraz skupić się na obu filmach i zaburzyć nieco chronologię. Uwaga od tej pory zmienia się reżyser na Noriyuki Abego i to jest bardzo dobra wiadomość! Był on m.in. reżyserem Bleacha i GTO. Reszta załogi mniej lub więcej się powtarza. Dlaczego omawiam Book of Murderer (wiem, że to figuruje jako miniserial, ale ja to traktuje jak film) i Book of Atlantic razem? Dlatego, że jak dla mnie te dwie produkcje są bardzo podobne. BoM jest adaptacja "Phantomhive Manor Murders Arc" mangi, a BoA "Luxury Liner Arc". 


Pierwszy z nich jest typową opowieścią detektywistyczną rozgrywającą się w posiadłości naszego jednookiego. Drugą produkcję zaliczyłabym do science-fiction, która rozgrywa się na pokładzie luksusowego statku zmierzającego do kraju, na którego czele stoi Statua Wolności (oczywiste nawiązanie do Titanica). Obie historie są interesujące, mimo, że zupełnie inne, ale to już zasługa mangaki Yany Toboso. Skupmy się więc na szczegółach dotyczących samego anime. To są filmy, więc wszystko jest dużo dokładniej opracowane. Animacja trzyma poziom, muzyka jako tako, praca kamery (wiem że w anime nie ma kamery, ale nie wiem jak to inaczej nazwać) też daje radę, zwłaszcza na pokładzie Campanii, gdzie mamy kilka ciekawych ujęć. Co mi nie pasuje w przedstawieniu historii z morskiej podróży? Oczywiście 3D CGI (nie wiem czy to się tak dokładnie nazywa, ale niech już zostanie). Wiecie o co chodzi, postacie które poruszają się jak w grach Zoo Tycoon, mające na 100% kij w dupie, sunące po podłodze jako niematerialni przybysze z zaświatów. Jak ktoś to lubi, to serdecznie pozdrawiam, ale jak ja na to patrzę, to rzy**ć mi się chce.

Wnioski. Filmy na plus, można powiedzieć, że rodzina wróciła do łask, ale tak naprawdę to żaden wyczyn, bo trzon tego sukcesu stanowi oryginalna historia Pani mangaki.

Ocena: 7/10 

Historia rodu Phantomhive - niezły cyrk

Nie będę trzymać w niepewności. Tak, to jest najlepsza produkcja jeżeli chodzi o Black Butler. Może jestem zbyt subiektywna, gdyż wydaje mi się, że najbardziej z mangi lubię "Circus Arc", a sezon 3 jest właśnie jego adaptacją. Historia jest, jak dla mnie, najbardziej mroczna, wzruszająca i przede wszystkim zahaczająca o to, co najciekawsze - przeszłość Ciela. Opowieść traktuje o tym, jak Królowa zleciła naszemu małemu przedsiębiorcy zbadanie zagadki zniknięcia wielu dzieci w kilku angielskich miastach. Okazało się, że może być z tym powiązany Noah Circus, dlatego nasz duet wpadł na mniej lub bardziej genialny pomysł, aby incognito dołączyć do trupy cyrkowej. Trochę śmiechu było (znaczy dla mnie to nie bardzo, bo już ustaliliśmy, że takie żarciki nie trafiają w me gusta) np. jak Sebastian wychodził z siebie, aby zaprezentować to, że Ciel jednak jakieś tam wygibasy potrafi, a przede wszystkim, że potrafi się UŚMIECHAĆ! I tak dalej i tak dalej. Nowe postaci prezentują zróżnicowane i ciekawe osobowości. Każdy z członków cyrku jest niepowtarzalny i dźwiga na barkach swoją niezbyt miłą dla ucha i serduszka historię. Na pewno każdy znajdzie kogoś z kim mógł by sobie podać rękę i napić się piwka. Oczywiście obecna jest też nasza stała plejada gwiazd m.in. shinigami Will.


Warto skupić się na kilku szczegółach. Po pierwsze uważam, że grafika jest tu przyjemniejsza dla oka, niż w pozostałych produkcjach. Nawet nie umiem tego dobrze zaargumentować, ale kolory wydają się żywsze, a i twórcy nie szczędzą na szczegółach animacji np. bogactwo szczegółów kostiumów. Ponadto dla mnie jest to najbardziej udana muzycznie seria. Opening jest przyzwoity, a ponadto muzyczki w tle też wysyłają przyjemne dla uch dźwięki, chociażby utwory w czasie wygibasów na linach, czy rozpoznawalna i smutna przygrywka "Over the hills and far away".



Ale co czyni tę serię wyjątkową - historia. Bardzo ciekawa, raczej z pogranicza zagadki sherlokowskiej, bez fillerów, udziwnień i wolnej (o zgrozo!) wyobraźni twórców. Nie ma co się nad tym rozwodzić, bo cała fabuła została wymyślona przez Yanę, a anime wiernie się jej trzyma. Warto mimo wszystko wspomnieć o końcówce. To jest to co tygryski lubią najbardziej. Bez wazeliny, na ostro - nie ma tu miejsca na litość, jest mrocznie i wręcz kontrowersyjnie, o czym świadczy fakt, że wielu czytelników/oglądaczy nie zgadza się z takim ponurym końcem. Nie zapominajmy o samej końcówce z końcówek. O przemyśleniach nad naturą ludzką, o nieodłącznym bagażu "Ambicje", który dźwiga każdy z nas. Wypowiedziane zdania wcale nie banalne, rzekłabym, skłaniające do refleksji. 

Ocena: słabe 8/10

Podsumowanie

Tak oto kończy się, póki co, zekranizowana historia rodu Phantomhive. Była to droga długa, raczej wyboista, a pojazd nie należał do tych z najwyższej klasy, mimo wszystko widoki czasem łapały za serce, a momentami trasa dawała wytchnienie pasażerom, delikatnie kołysząc ich do snu. Uwielbiam mangę i wracam do niej z każdym nowym rozdziałem i mimo, że anime nie jest nawet w części tak udane, to czekam na kolejne zmaganie naszego demonicznego duetu, czy to na dużym ekranie, czy na małym monitorze komputera.















 

Komentarze

Popularne posty