Jedno życzenie. Tysiące konsekwencji.

UWAGA! Ten post zawiera ogromne spojlery z Juuni Taisen, więc jak ktoś ma życzenie (hehe) obejrzenia tej serii, to raczej niech sobie odpuści czytanie.

Tutaj muzyczka: https://www.youtube.com/watch?v=KnIozPJWTPM

Co z tym Juuni Taisen? Czy ja może nie pomyliłam etykiet? Czemu idzie to do worka "Czuły"? Ano nie pomyliłam. Wiecie, takie przemyślenia jak twórcy Juuni Taisen miałam już dawno temu, ale rozpłynęły się jak miły sen o przystojnym nieznajomym, gdy nagle nasze bębenki zostają zaatakowane ostrą salwą z budzika. Po obejrzeniu Dwunastu wróciły z dwojoną siłą.


Dobra, krótkie wyjaśnienie dla tych co nie wiedzą o co cho. W Juuni mamy 12 wojowników, z których każdy reprezentuje inny chiński znak zodiaku, walczą oni między sobą (czemu? po co? nie wiadomo, ale to już kwestia na cenzje), a wygraną dla jednego z nich, który przetrwa tę krwawą jatkę jest JEDNO życzenie. Nie ważne jakie, bo z tego co można się domyślić można zażyczyć sobie nawet tego, żeby szczepionki wywoływały autyzm. Po krótce, naszym wygranym zostaje Szczur (Nezumi, bo nezumi to szczur po japońsku), który w ogóle chodzi do zwykłej licbazy, jest raczej obojętny i w sumie niezbyt intrygujący. Co ciekawe przez całą serię zbytnio się nie wychyla i wygrywa tylko dzięki specjalnej umiejętności. Dobra, sorry, do rzeczy. Po wygranej spotyka się z kolesiem dowodzącym tym burdelem, no i prosi o przerwę, bo musi się zastanowić. No to my też zrobimy sobie przerwę i chwile pogłówkujemy.

Każdy z pewnością kojarzy historię o złotej rybce, gorsze lub lepsze (raczej gorsze) kawały o złotej rybce i pytania w stylu "Mamo o co ty byś chciała jakbyś złowiła złotą rybkę?" Każdy z nas jako zasmarkany bachor zastanawiał się, czy wybrałby może gwiazdę śmierci, pięknego księcia, białego słodziutkiego kucyka, morderstwo kumpla z przedszkola, który podbiera nam samochodziki, czy może (o zgrozo!) zajebistego smartfona, bo Kacperek już ma, a ja nie. Ok, muszę szczerze powiedzieć, że w moim przypadku takie rozważania rodem z serialów Disneya nie odpłynęły wraz z dziecięcą naiwnością, ale wciąż trzymają się mnie jak Hachiko Richarda Gera. Z tą jedną różnicą, że nabrały nieco innego charakteru.

Siedzisz sobie na jakimś beznadziejnym wykładzie, zastanawiasz się do kogo w ogóle ten kolo nawija i czemu nie wyśle nam tego na maila i wszyscy z bananem na ryju udamy się do domku. I wtedy pojawia się pytanie (no u mnie przynajmniej, obawiam się ze niektórzy mogą tego nie doświadczać i w takich sytuacjach po prostu smacznie spać, z głową spoczywającą ciężko na prawicy): "jakbym tak złotą rybkę złowiła to usmażyłabym ją na patelni, czy może z cebulką w piekarniku?" Nie, no dobra, sorry za sucharek. Jakie by było moje jedno, jedyne życzenie? JEDNO.

Zaczyna się od prostych spraw. Dobra to może hajs do końca życia? A co będzie jak mi coś przekręci się w i tak już je**iętej łepetynie i zacznę sprzedawać broń biednym małym murzynkom? Albo lepiej, jak zachoruje na nieuleczalną chorobę i żaden hajs nie będzie miał tu prawa głosu? To może zdrowie? Dobra, a jak i tak bym była zdrowa do końca życia i zmarnuje moje jedno, jedyne życzenie, JEDNO? Dobra to może szczęście? Najlepiej dla całego ludu, no bo w końcu chcę być miła. Ok, a czym będzie szczęście, skoro wszyscy będziemy szczerzyć ryja, jak to cielę z wiersza ks. Twardowskiego? Przecież, gdy nikt nie będzie smutał, to jak rozpoznamy, czym jest dla nas szczęście? Dobra, no to uroda? Wiecie nowa twarz jak u Apollina, mały nosek jak u wszystkich bohaterów anime, usta jak po botoksie, brwi niczym łuki triumfalne, ciałko jak soczysta gruszeczka, oczki mieniące się światłem tysiąca gwiazd, grzywa niczym u najpiękniejszej Pony i do tego pot pachnący wanilią. Ok, a co będzie jak staniemy się inną osobą? Czy wygląd nie ma dla nas żadnego znaczenia w życiu? Czy mimo wszystko nie bierze udziału w determinacji naszego jestestwa i czy w żaden sposób nie wpływa na nasze wybory? A co będzie, jak nasz chłop stwierdzi, że wolałby aby nasz pot był o zapachu Guinnessa? Mam, dobre! Życie wieczne! Oh, oh mielibyśmy czas na wszystko. Po pierwsze w tym zawarłoby się już życzenie zdrowia, ponadto mamy czas zostać mistrzem we wszystkim, co się nam zamarzy! Przeczytać wszystkie książki, obejrzeć wszystkie anime, wyr*chać wszystkich przystojnych kolesi i wypić wszystkie piwa, które zaoferuje nam nasza kochana kraina Ziemia. Chyba już wiecie jakie będzie "ale"? Człowiek nieśmiertelny z reguły nie umiera.... Śmierć jest chyba najważniejsza rzeczą determinującą życie. Życie bez śmierci to jak seks z impotentem. Bez śmierci jak zdefiniujemy życie? Co nas będzie napędzać, jak będzie wyglądać nasza moralność, gdy nie będziemy mieli perspektywy śmierci? Ok, na to pytanie to myślę, że nikt odpowiedzi nie znalazł, a ze mnie taki filozof jak z Satou z NHK celebryta. Poruszmy jeszcze kwestie altruizmu. Może tak wybrać brak głodu? Brak gwałtów? Brak wojen? Brak chorób? Brak morderstw? Brak złych ludzi (kto to w ogóle jest zły człowiek...lol)? A jeżeli już, to które wybrać? Wszak mamy tylko JEDNO! Wyrastają przed nami trzy pojęcia: KONSEKWENCJE, WOLNA WOLA i ODPOWIEDZIALNOŚĆ. Te trzy kwestie nie są to bynajmniej paprotkami na parapecie u babuni tylko wyku**istymi sekwojami! Czy niszcząc głód, choroby, morderstwa itp. nie spowodujemy ogromnego wzrostu liczby ludności, z którą i tak mamy problem? Skąd weźmiemy dla nich żarcie? A co zrobimy z tymi ludźmi, co byli lekarzami skoro nie mamy chorych? Co zrobimy z szpitalami, policją, producentami broni itd., itd. Czy to nie wywoła ogólnej biedy? A co z wolną wolą tych ludzi? (warto sobie odpowiedzieć wpierw na pytanie, czy w ogóle nam na tym zależy?) Czy zabierając im możliwość złych decyzji nie odbieramy im ogromnego kawałka człowieczeństwa? Czy jednym z podstawowych przymiotów Homo sapiens nie jest właśnie wolna wola? A co z ludźmi, których ukształtowały złe doświadczenia? Którzy dzięki temu cierpieniu stali się innymi, nie rzadko, lepszymi ludźmi?

I wreszcie odpowiedzialność. Czy udźwigniemy cały ten cyrk na naszych barkach? Czy będziemy w stanie przyjąć konsekwencje widziane codziennie, po tym wszystkim, w lustrze czy w telewizji? Czy nie będziemy cały czas zastanawiać się "a gdyby?" Czy ostatecznie nie wylądujemy w ośrodku o wątpliwym komforcie, gdzie w oknach są kraty, a dominujący kolor to biały? Tysiące pytań, tysiące konsekwencji, JEDNO życzenie.

Mam, w końcu tak! Najzaj**istsze życzenie ever! "Chcę mieć nieskończoną ilość życzeń do wykorzystania!" Wolna wola, odpowiedzialność, nieskończona ilość konsekwencji.

Wiecie Nezumi nie okazał się kompletnym idiotą w stylu "hehe to ja chce ru**ać niezłe foczki przez następne 100 lat". Jego przemyślenia opierały się mniej więcej na tym co przedstawiłam powyżej. Wyglądało to tak, jakby jego intensywnie pracujący mózg o mało co nie zamienił  się w galaretkę w ostatnim odcinku. Wiecie co wybrał?

Zapomnienie. Zażyczył sobie zapomnieć o wszystkim: o całym Juuni Taisen, o tym, że w ogóle miał możliwość wyboru życzenia. Oglądasz i myślisz: "Nosz kur! Co za skończony imbecyl, gorszy niż Asta z Black Clover!" Tchórz? No, tchórz. Przecież uciekł przed odpowiedzialnością, stracił tak ogromną szansę! Może był zbyt młody, może zbyt głupi. A ja myślę, że złota rybka w naszym świcie nada się ewentualnie na patelnię, a Szczur okazał się dojrzalszy od większości z nas, a już na pewno odważniejszy.



Komentarze

Popularne posty