Prawdziwa rzeźnia


Witam serdecznie. Jest wiele powodów dla których postanowiłam poruszyć temat uboju zwierząt. Po pierwsze zalewa nas fala wegetarianizmu, weganizmu, obrońców zwierząt, fundacji "otwierających klatki" i "zrywających łańcuchy". Ogólnie spoko, czemu nie? Mamy przecież demokrację, każdy może zajmować się i głosić swoje własne prawdy. Wspomnę tylko, że niesamowicie mnie bawi, a niekiedy wku**ia wszędobylska propaganda na temat najgorszych cierpień i piekła, jakie sprawił zwierzętom człowiek, ale cool, lepiej tak, niż lubowanie się w niehumanitarnym traktowaniu czworonogich. Po drugie, charakter moich studiów wymaga ode mnie odwiedzania miejsc typu rzeźnia, ba! nawet muszę tam odbyć praktyki (i niestety, o zgrozo!, muszę nauczyć się tych wszystkich niezliczonych rozporządzeń i aktów prawnych a propos uśmiercania). Końcowy wniosek będzie później, ale z uwagi na to, że chcąc nie chcąc, mam dużo do czynienia z środowiskiem zwierzęcym zauważyłam, że ludzie zupełnie nie mają pojęcia o uboju zwierząt, żeby tego było mało, wydaje im się, że to co mają na talerzu rośnie na drzewach. Tak, więc z okazji mojego niedawnego pobytu w rzeźni bydła, postanowiłam pokrótce i w sposób przystępny (mam nadzieję) opisać odbywające się tam czynności (oczywiście wszystko jest w internecie, ale nasz gatunek jest leniwy i nikomu nie chce się czytać rozporządzeń). A oto i relacja Panie i Panowie z uśmiercania zwierząt.


Do każdego najmniejszego elementu uboju są określone przepisy, przepisiki, przepisiątka. Ja odniosę się tylko do najważniejszych. Istnieje pewna Ustawa z dnia 21 sierpnia 1997 roku o ochronie zwierząt. Przypominam, że:

Art. 1.
o   Zwierzę,  jako  istota  żyjąca,  zdolna  do  odczuwania  cierpienia,  nie  jest  rzeczą.  Człowiek  jest  mu  winien  poszanowanie, ochronę i opiekę.  
 Art. 4.
o   humanitarne  traktowanie  zwierząt  -  rozumie  się przez  to  traktowanie  uwzględniające  potrzeby  zwierzęcia  i  zapewniające mu opiekę i ochronę, 
o   ogłuszanie zwierzęcia  -  rozumie  się przez  to  metodę profesjonalnego  całkowitego  wyłączenia świadomości zwierzęcia, trwającego aż do jego śmierci 
Art. 5.
o    Każde zwierzę wymaga humanitarnego traktowania. 
Art. 6.
o   Nieuzasadnione lub niehumanitarne zabijanie zwierząt oraz znęcanie się nad nimi jest zabronione 
o   Przez znęcanie się nad zwierzętami należy rozumieć zadawanie albo świadome dopuszczanie do zadawania bólu lub cierpień
Art. 33
o   Uśmiercanie  zwierząt  może  odbywać się wyłącznie  w  sposób  humanitarny  polegający  na  zadawaniu  przy  tym  minimum cierpienia fizycznego i psychicznego. 
Art. 34
o   Zwierzę kręgowe w ubojni może zostać uśmiercone tylko po uprzednim pozbawieniu świadomości przez osoby posiadające odpowiednie kwalifikacje 

Myślę, że teraz możemy zacząć. Pominę wszelkie przepisy dotyczące przewozu zwierząt i przeniesiemy się od razu na teren ubojni bydła.

Badanie przedubojowe

Po transporcie, zwierzę powinno odpoczywać 12-24 godzin na tzw. magazynie żywca.  Przed ubojem bydło obowiązuje 18-godzinna głodówka. A to z uwagi, że ubój z pełnym przewodem pokarmowym zwiększa ryzyko zanieczyszczenia tuszy (to to co wisi na haku, na pewno kojarzycie z najróżniejszych horrorów). Urzędowy Lekarz Weterynarii ma obowiązek sprawdzić dokumenty każdej sztuki (jest ich dosyć sporo i różnią się dla poszczególnych gatunków), a następnie przystąpić do oględzin każdej sztuki osobno. Ma to na celu sprawdzenie, czy zwierzę nie wygląda na podejrzanie chorowite, ale także czy nie został naruszony dobrostan zwierząt, czyli m.in. czy były traktowane zgodnie ze wszystkimi przepisami. Oczywiście lekarz może odizolować sztuki podejrzane i wykonać dodatkowe badania, jakie sobie zażyczy. Badanie przedubojowe jest ważne 24 godziny, gdy czas minie, musi być powtórzone (pragnę zauważyć, że pracownicy mają takie płaskie plastikowe pałki, którymi popędzają zwierzęta np. uderzając je w zad, przypominam też, że niektóre byki ważą ponad tonę, więc uderzenie, które ciebie przetransportowało by na przeciwległą ścianę, dla byka jest jedynie łaskotaniem, bydło też ma dużo grubszą skórę niż ludzie). Moje odczucia? Naprawdę myślałam, że będzie gorzej. Mówi się, że zwierzęta wyczuwają strach i śmierć swoich towarzyszy, nawet gdy ich bezpośrednio nie widzą. Pewnie to i prawda, nie zmienia do jednak faktu, że zwierzęta w zagrodach (tak można to nazwać, na magazynie bydło jest grupowane w zależności od płci i wieku, a poszczególne grupy stoją właśnie w zagrodach) są ciekawskie, często podchodzą obwąchują, próbują polizać. Nie są wystraszone ani apatyczne.

Ubój bydła.

Każda sztuka jest wprowadzana do boksu pneumatycznego, który szczelnie okala jej ciało, aby nie mogła się zbytnio ruszać, żeby pracownik odpowiednio mógł ją ogłuszyć. Są różne metody oszałamiania dla różnych gatunków zwierząt. U bydła najczęściej używa się urządzenia bolcowego penetrującego tzw. radical. Wprowadza się pocisk przez kość czołową. Powoduje to nieodwracalne uszkodzenie mózgu i utratę świadomości. Zwierzę nie jest martwe, przypominam! Ciało podwieszane jest natychmiast na haku. Od razu po oszołomieniu następuje wykrwawienie. W przypadku bydła pracownik przecina obie tętnice szyjne i żyły jarzmowe oraz otwiera pień ramienno-głowowy (największe naczynie odchodzące od aorty, leży w bliskim sąsiedztwie serca). Wszystko musi być sprawnie przeprowadzone, gdyż czas pomiędzy oszołomieniem, a wykrwawieniem nie powinien być dłuższy niż 60 sekund (inaczej zwierzę może zacząć się wybudzać, gdyż w mózgu uszkodzone są tylko ośrodki czuciowe i ruchowe, co nie powoduje śmierci).

Badanie poubojowe

Jako pierwsza czynność wykonywane jest odcięcie tylnych  kończyn w stawach skokowych i cała sztuka zawieszana jest na dwóch hakach za kończyny miedniczne. Następnie zostają odcięte kończyny przednie w stawach nadgarstkowych.


Następuje zdjęcie skóry, na początku część powłoki ciała zdejmuje pracownik, a następnie maszyna. Pracownicy pracują na wysokościach (takich podnośnikach), tak aby mieć dostęp do całej tuszy. Teraz czas na odcięcie głowy, która ląduje na haku, z tym że język wisi oddzielnie na innym haku, a ośrodek (tchawica, przełyk, płuca i serce) zostaje też  zawieszony oddzielnie, aby lekarz mógł spokojnie wszystkie te elementy obejrzeć. Dla tych, co im trudno sobie to wyobrazić, dlaczego ośrodek traktujemy jak jeden narząd -> a to dlatego, że robiąc nacięcie od spojenia żuchwy (czyli od początku głowy patrząc od dołu) przez całą klatkę piersiową (łącznie z przecięciem żeber, do klatki piersiowej można też dostać się od jamy brzusznej bez przecinania żeber) to pociągając za język (i lekko podcinając nożem) cały ośrodek wychodzi nam jako jedna całość (oczywiście trzeba oddzielić przełyk od żołądka, bo jak wiemy żołądek znajduje się już w jamie brzusznej). Kolejno następuje wytrzewianie, czyli usunięcie narządów wewnętrznych. To jakie elementy ciała zostają przy tuszy różni się dla poszczególnych grup technologicznych (np. u cieląt zostają nerki, a u bydła dorosłego są one usuwane). Narządy spadają do takich mis, które się przesuwają, aby narządy od każdej krowy/byka były w oddzielnym pojemniku. Później następuje rozpoławianie tuszy na półtusze i dalej na ćwierć tusze. Oczywiście te części są w kolejnych pomieszczeniach odpowiednio dzielone i przygotowywane, jako znane nam polędwiczki, udźce, łopatki, combery itp. Mięso dojrzewa w odpowiednio niskiej temperaturze tak, aby nabrać odpowiedniego pH i właściwości organoleptycznych, takich jak zapach, smak, konsystencja, ale szczegóły tego są nudne i nie będę się rozwodzić.

Tu jest filmik, jak to normalnie wygląda (nie polecam jak ktoś jest wyjątkowo wrażliwy):


Jak ktoś ma babcię na wsi i myśli sobie, że rzeźnik jest jak babuleńka ubijająca kury na rosół, że odetnie nóżkę i rzuci ją w lewo, języczek w prawo, a wątróbkę do góry, to się myli. Najważniejsza jest IDENTYFIKOWALNOŚĆ. Każdy element tuszy musi być sprawdzony przez lekarza weterynarii i każdy element musi być przypisany do określonej sztuki, tak żeby w razie potrzeby móc szybko ją wycofać z dalszej produkcji i zutylizować. Robota jest ciężka, więc weterynarze pracują przez około godzinę, wymieniają się z innym wetem, idą na przerwę i później znów następuje rotacja (swoją drogą zarobki są godziwe). Jest głośno, zimno, śmierdzi, a przecinanie tusz tonowych byków wymaga nie lada tężyzny (oczywiście tym już zajmuje się rzeźnik, nie weterynarz). Jak ktoś myśli sobie, że taki Witek przyjdzie do rzeźni i powie "Daj pan te robotę, bo mi Halina truje w domu dupsko", to tak się nie dzieje. Trzeba mieć określone kwalifikacje i odbyty staż, żeby zostać rzeźnikiem. Ponadto jak ktoś sobie wyobraża, że w oficjalnych rzeźniach, jak nie mają co do pudła włożyć, to pakują tam zielonkawe, podgnite mięsiwo, to się myli. Gdyby jakiemuś konsumentowi, coś się stało, z powodu zeżarcia wątpliwej świeżości mięska i (o zgrozo!) było by ono skażone jakimś ku**wskim drobnoustrojem, to rozpętało by się piekło i wiele głów poleciało by w otchłań bezrobocia. Trzeba jednak pamiętać, że przekręty były, są i będą i mimo, że w renomowanych rzeźniach, skandale rzadko wybuchają, to łapki z zielonymi często wchodzą w ruch, a konsekwencje bywają różne. Oczywiście to co ludzie wyprawiają na swoich małych podwórkach to inna sprawa. 

Generalnie ubój poszczególnych gatunków zwierząt różni się, ale podstawowe czynności, jak oszołomienie, czy wykrwawienie zawsze są obecne. Im większa rzeźnia tym większa mechanizacja produkcji np. w ubojniach kurczaków, są one oszałamiane i wykrwawiane przez maszyny, a człowiek nadzoruje tylko pracę mechanicznego ustrojstwa. Inaczej wygląda sprawa z ubojem na własny użytek i z przetwórstwem dziczyzny, ale to już historia na inny post. Ponadto przypominam, ze ubój rytualny wygląda podobnie z tym, że w nim NIE ma OSZOŁOMIENIA, a zwierzę wykrwawia się z zachowaniem świadomości.

Ogólne wrażenie? Niektóre kobitki płakały, nie chciały oglądać uboju, a nawet tusz wiszących na hakach. Nie jest to przyjemne. Widok wykrwawiającego się zwierzęcia, które mimo oszołomienia nie jest martwe, jest z pewnością przykre. Mimo, to sama rzeźnia zostawiła po sobie dobre wrażenie. Wszystko czyste (na tyle ile może być, w końcu to praca ze zwierzętami), sprawne, po prostu profesjonalne.

Nie będę ukrywać, że jestem mięsożercą i nie wydaje mi się żebym kiedykolwiek przerzuciła się na zielone. Nic nie mam do wegan, wegetarian i innych wyznawców potwora spaghetti (trochę mnie wk**wia wszechobecny spam na fb, typu "my mother's milk is mine", ale ok, przeżyje). Jest jedno, co doprowadza mnie do szewskiej pasji. Wszystkie lalusie, które oglądają ubój na youtubie czy innym portalu, łapią się za głowę, płaczą, myślą sobie "sam sobie rzeźniku podetnij gardło, ty bestio!", zamykają oczy i wciskają czerwony krzyżyk, bo już przecież patrzeć nie mogą i przeżywają przez następną godzinę z kieliszkiem wina w ręce. Po czym wieczorkiem zamawiają pizzę farmerską, z kiełbasą, kurczakiem i podwójnym bekonem i wpie**alają opowiadając swojemu lubemu, jaki to bestialski filmik dziś widziały. Proszę, bez hipokryzji.






Komentarze

Popularne posty