Wielka Trójca Miyazakiego

Muzyczka tematyczna, genialnego kompozytora Hisaishiego. Zdecydowałam się na utwór z Ruchomego Zamku Hauru. Enjoy: https://www.youtube.com/watch?v=UwxatzcYf9Q

Witam serdecznie. Od razu muszę powiedzieć, że ciężko mi się piszę o rzeczach, które są najbliżej mojego serduszka. Bo jak tu oddać moim ubogim słownictwem genialność tego typu produkcji? Dlatego też na razie wstrzymuję się z cenzjami moich ulubionych anime TV series, ale postanowiłam zebrać się na odwagę i przedstawić trzy według mnie najlepsze filmy anime ever made!

Czemu "Wielka Trójca Miyazakiego"? Dlatego, że te trzy filmy wyszły spod ręki tegoż mistrza animacji:


Wiem, że może się wydawać, że jestem psychofanką tego reżysera, ale nic na to nie da się poradzić - on jest po prostu geniuszem. 

Kilka słów o rzeczywistości zanim przejdziemy do świata magii kina. Urodzony 1941 roku Hayao Miyazki - reżyser, producent, scenopisarz, animator i mangaka. Perfekcjonista przekraczający dopuszczalne granice pracoholizmu. Pacyfista, feminista, działacz społeczny. Twórca wielu krótkometrażowych produkcji i 11 pełnometrażowych filmów, które stały się najbardziej kasowymi filmami w historii kina japońskiego oraz przyniosły światową sławę reżyserowi, a przede wszystkim Studiu Ghibli, o czym może świadczyć sugestia amerykański krytyka filmowego Rogera Eberta, że japoński reżyser może być najlepszym twórcą filmów animowanych w historii. Ponadto zdobywca w 2015 roku Honorowego Oscara za całokształt twórczości.

Joe Hisaishi. Japoński kompozytor, który stworzył ponad 100 soundtracków i solowych albumów. Kompozytor, pianista, dyrygent, który występował zarówno w Paryżu, jak i odbył trasę koncertową z kanadyjskimi muzykami. Twórca muzyki repetycyjnej, elektronicznej, ale przede wszystkim europejskiej i japońskiej klasyki. Skomponował utwory do każdego filmu Miyazakiego. Gdyby nie stworzone przez niego dźwięki, filmy japońskiego reżysera byłyby jak Sherlock Holmes bez Watsona, straciły by na blasku i emocjach.

Pragnę jeszcze trochę wspomnieć o głosie bohaterów. Japońscy seiyuu oczywiście sprawują się bardzo dobrze, ale warto pamiętać, że Ruchomy Zamek Hauru, jak i Spirited Away (Księżniczka Mononoke niestety nie) zostały obdarzone głosami polskimi. Polski dubbing w tym przypadku jest na prawdę bardzo dobry, uważam nawet, że lepiej się ogląda te produkcje w naszym rodzimym języku, niż w oryginale. Może nie jestem w pełni obiektywna, gdyż swoją przygodę z tymi filmami rozpoczęłam w polskim języku i mam po prostu do naszego dubbingu sentyment, ale bez wyrzutów sumienia muszę powiedzieć, że polscy aktorzy głosowi oddali genialnie przypisanych im bohaterów.

W końcu, przechodzimy do konkretów. Wszystkie trzy filmy, które opisałam poniżej są dla mnie po równi genialne, ale jakby ktoś przymusił mnie niebywałą siłą, to uszeregowałabym je właśnie tak:

3. Ruchomy Zamek Hauru


Powstała w 2004 roku adaptacja książki Diany Wynne Jones, mimo, że znacznie różni się od pierwowzoru. O perfekcjonizmie Miyazkiego może świadczyć fakt, że reżyser pojechał do Francji, aby studiować krajobraz i architekturę do późniejszego wykorzystanie w produkcji. Film osadzony w fikcyjnym świecie wojny i magii. Nasza główna bohaterka, obywatelka stworzonego przez wyobraźnie autorki książki królestwa, które wieloma elementami scenerii, czy technologii kojarzy się z latami 20. XX wieku - Sophie jest skromną i nieśmiałą młodą kobietą prowadzącą sklep z kapeluszami. W mieście, w którym mieszka krąży legenda o Ruchomym Zamku Hauru, którego władca jest podobno okrutnym magikiem, pożerającym serca młodych urodziwych gąsek. Po tym jak biedną Sophie ratuje z opresji przystojny nieznajomy wszystko zaczyna się sypać. Do jej, bogu ducha winnego, sklepiku zagląda Wiedźma z Pustkowia i rzuca na naszą ptaszynę klątwę, która zmienia ją w starą babunię. Kapelusznica nie mając nic do stracenia, ubiera swój własny skromniutki kapelutek, zabiera chlebek, zakłada wygodne trzewiki i wyrusza w podróż. Kogo spotka i jakie to będzie miało konsekwencje? Po prostu obejrzyjcie. 



Pisałam o tym już przy okazji cenzji Porco Rosso, ale powtórzę jeszcze raz. Grafika zapierająca dech w piersiach. Niesamowita motoryka i bogactwo mimiki postaci. Przepiękne malowane tła. Szczegóły dopracowane do jednego źdźbła trawki, szokujące, przytulne, a także niepokojące lokacje. Projekt samego Zamku Hauru nie mieści się w wyobraźni i snach większości ludzi. A muzyka! -> Joe Hisaishi, który koi nasze uszy dźwiękami walca wiedeńskiego podczas spaceru bohaterów w chmurach. To jest magia kina!  



Na produkcję bardzo mocno wpłynęły negatywne poglądy Miyazakiego o wybuchu wojny w Iraku (z tego powodu m.in. nie uczestniczył w Gali Oscarowej w 2003 r.), dlatego też film ma oddźwięk mocno pacyfistyczny, pokazujący okropieństwa wojny i silnie potępiający przemoc. Jednak co jest najbardziej urzekające? Produkcja pokazuje wartość życia samą w sobie. Przedstawia ogromną siłę jaką jest współczucie, rodzina, lojalność, ale przede wszystkim miłość. Miłość bez względu na wiek, bez względu na przekonania, klasę społeczną, czy doświadczenia. Przepiękna opowieść o pokonywania wszelkich przeciwności, odwadze i najczystszych emocjach. Wspomnę jeszcze, że film zdobył Osella Awards for Technical Achievement na 61-wszym Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji, a także był nominowany do Oscara za najlepszy animowany film w 2006 roku.

2. Spirited Away - W Krainie Bogów


Przez wielu uważany, za najlepszy film Miyazakiego. Najbardziej kasowy film w historii japońskiego kina (przez wiele lat, bo teraz to Kimi no na wa), jedyny póki co film anime, który zdobył statuetkę Akademii Filmowej. Japoński reżyser przed stworzeniem tej produkcji, pragnął zrobić film dla młodych dziewczyn, czytał nawet mangę shoujo, mimo to stwierdził, że opisane tam zauroczenia i romanse, to nie jest to, co płeć piękna chowa głęboko w swoim sercu. Zamiast tego postanowił stworzyć bohaterkę silną, odważną, gotową sama stawić czoło wszelkim niebezpieczeństwom, po raz kolejny dając upust swym feministycznym poglądom. Nasza młoda protagonistka - Chihiro jest w trakcie przeprowadzki z rodzicami do nowego miasta. Zmierzając do ich przyszłego domostwa, rodzinka gubi drogę i trafia do dość osobliwego miasteczka, gdzie nie ma żywej duszy, ale jest mnóstwo pysznego jedzonka (coś dla mnie!). Ojczulek, z już nie małym brzuszkiem piwnym i mamusia, która ewidentnie lubi łechtać podniebienie, zabierają się do pożerania owych pyszność. Biedna chudzina nie jest zbyt przekonana i zamiast zaspokajać głód, idzie zwiedzać miasteczko przy blasku zachodzącego słońca. Na moście spotyka nietypowego i dziwacznie ubranego chłopaka (swoją drogą fryzurę też ma niecodzienną), który najwidoczniej nie jest zachwycony jej obecnością i każe jej jak najszybciej uciekać. Dziewczyna pędzi niczym Forrest Gump do rodziców, ale przy stole zamiast dwóch znajomych twarzy znajduje... dwie tłuste świnie. Czy dziewczynie uda się uratować rodziców? Czym jest ta dziwna kraina? Jakie wyzwania czekają na nią? Dowiecie się po obejrzeniu.



Reżyser i kompozytor znów zalewają nas niewiarygodną ilością barw i dźwięków, ale o tym już dość napisałam. Warto tu wspomnieć o niesamowitym klimacie japońskiej łaźni, o wręcz niewyobrażalnej ilość przedziwnych stworów i duchów. Reżyser po raz kolejny przekracza granice własnej wyobraźni, aby pokazać nam w każdym pikselu różnorodność magicznego świata. Historia należy do jednej z najbardziej interesujących. Tajemnica całego istnienia łaźni, ciągłe zaskakujące zwroty akcji i niebagatelni bohaterowie, z którymi spędzamy magiczne dwie godziny seansu. Reżyser daje nam wzruszającą historię, poprzeplataną całą gamą najróżniejszych emocji. Po raz kolejny poznajemy siłę przyjaźni i miłości, mimo to tutaj na pierwszy plan wysuwa się silna osobowość głównej bohaterki, która pomimo swego wątłego ciałka i młodego wieku nie poddaje się nawet w beznadziejnych sytuacjach. Pozycja obowiązkowa nie tylko dla mangozjebców, ale dla każdego, kto śmie wymówić zdanie "interesuję się kinem".



1. Księżniczka Mononoke

Na pytanie: "Twój ulubiony film anime?", odpowiadam "Księżniczka Mononoke". Możliwe, że jest to w ogóle pierwszy film anime, jaki dano mi było zobaczyć, gdyż pamiętam, że jako przedszkolny bachor jeździłam z dziadkami nad morze, gdzie była wypożyczalnia filmów, no i co sobie zażyczyłam? Oczywiście przygody księcia Ashitaki, mimo, że nic z tego nie rozumiałam, to już wtedy zafascynował mnie niesamowity klimat produkcji. Rok 1997, pierwszy film Miyazakiego, gdzie użył animacji komputerowej (chociaż tylko w 15 minutach seansu), to również film, który przyniósł światowy rozgłos Studiu Ghibli. 


Jest to opowieść historyczno-fantastyczna, dziejąca się w okresie Muromachi (1336-1573) i chyba najbardziej ze wszystkich filmów reżysera, oddaje tradycyjny japoński klimat. Historia ostatniego księcia wioski Emishi - Ashitaki, który chroniąc własny dom i mieszkańców przed atakiem demona, zostaje przez niego "zainfekowany" klątwą, która powoli rozprzestrzenia się po całym jego ciele. W obecności zagrożenia śmiercią, wyrusza na swoim czerwonym jeleniu w poszukiwaniu Ducha Lasu, z nadzieją, ze wyprosi u niego łaskę życia. Klątwa to tylko jeden z problemów, z którymi będzie musiał zmierzyć się nasz łucznik. Na swojej drodze spotka między innymi fascynującą i nieprzystępną San, wychowaną przez wilki, dziewczynę walczącą w obronie lasu oraz równie piękną, co silną osobowość - Lady Eboshii, przywódczynię Irontown, uosobienie postępu i urbanizacji, odwiecznego wroga przyrody, którą w Księżniczce Mononoke reprezentuje postać San. 


Co czyni ten film najbardziej wyjątkowy z wyjątkowych? Nie jest to już produkcja skierowana do najmłodszych. Brutalność, lejąca się krew, śmierć, zaraza i przede wszystkim powaga całego seansu, skłania do poważniejszych refleksji niż inne produkcje. Moim zdaniem najbardziej klimatyczny film z całego dorobku reżysera. Wiekowy las zapiera dech w piersiach swym pięknem, ale też poczuciem tajemniczości i zapowiedzi niebezpieczeństwa kryjącego się wśród drzew i na zboczach gór. Prastare, przesiąknięte aurą zagadkowości oraz budzące szacunek stworzenia, które gotowe są walczyć na pierwszej linii frontu o swój niesamowity dom. Na ich czele stoi zachwycający Bóg Lasu. Stworzenie o wielu formach, nie wypowiadające ani jednego słowa, o ubogim czasie ekranowym, a mimo to najbardziej zapadające w pamięć - Ten kto odbiera i daje życie. Pokazanie zmagania się człowieka z siłami natury, film o niepohamowanych ambicjach i chciwości drzemiących w ludzkiej naturze, o zamiłowaniu do przemocy i konsekwencjach tego typu upodobań, ale także o miłości i walce o to, co dla danego bohatera jest najważniejsze. Reżyser pokazał zagrożenie, jakie niesie ze sobą powszechna urbanizacja i globalizacja, skłonił do refleksji na temat przyszłości naszej zielonej planety. Jedno z niewielu w historii Miyazakiego gorzko-słodkich zakończeń, które zapada w pamięć na długi czas.


I tak kończy się magiczna i wzruszająca przygoda z najlepszymi filmami genialnego japońskiego reżysera. Nie wyobrażam sobie, aby ktoś, kto nazywa siebie "Mangozjebcą" nie zapoznał się z tymi produkcjami. Jeszcze raz powtórzę - miód dla naszych oczu i uszu, kopalnia emocji, zaskakujących pomysłów, ekranizacja niepohamowanej niczym wyobraźni, wspaniałe historie, niezapomniani bohaterowie, seanse, które ścielą sobie miejsce w naszej pamięci przez długi czas. A co jest jeszcze dodatkową siłą tych produkcji? A to, że jeszcze nie spotkałam człowieka, który pomimo, że nie przepada za japońską animacją, a wręcz nie lubi anime, po obejrzenia dzieła Miyazakiego powiedział: "ble, ble, to nie było smaczne". Obowiązkowe filmy dla miłośników każdego gatunku kina!


Ocena dla wszystkich filmów: 10/10

Komentarze

Popularne posty